Info

Więcej o mnie. Bikestatsowa tablica.

Poprzednie lata

Wycieczki jednodniowe
Tagi
Archiwum wpisów na blogu
A przed Bikestatsem było tak...
Tatry, moja druga pasja...
Moje rowery
Obserwowane blogi

5. Gorce i Pieniny: Studzionki - Jaworki
Poniedziałek, 26 września 2016 · dodano: 11.10.2016 | Komentarze 4
(podjazdy: 1492 m)(spis treści) (mapa całej trasy)
W Studzionkach wysypiam się porządnie, a także zjadam syte śniadanie (oj nie żałują tam!), które zamówiłem poprzedniego wieczora u gospodyni. Opuszczam schronisko koło 8:30. Pogoda tym razem jak drut - od rana błękitne niebo, słońce i fajny widok na Gorce. Ale to jeszcze nic... Ujechałem ledwie ze 200 metrów (na garb między zabudowaniami, z widokiem na południe) i od razu utknąłem na pół godziny, uziemiony przez wdzięki natury. :) Przede mną rozpostarła się rozległa panorama wystających z białej kołdry pagórów Spisza i w dali Tatr przykrytych białym kapeluszem. Ostatnio takie widoki podziwiałem z tatrzańskich szczytów, a tu taka niespodzianka - z Gorców też można! :) W zasadzie tego rodzaju okoliczności powinny następować pod koniec wycieczki, bo jeśli się pojawiają tuż po jej rozpoczęciu, rodzi się wątpliwość - a może by tak tu zostać i olać całe to pedałowanie...?? ;)
Oj ciężko było odkleić się od panoram, ale w końcu ruszam na wschód. Pasmo Lubania jest nieporównanie bardziej wygodne do jazdy od tego turbaczowego. Wygodna bita droga prowadzi zalesionymi grzbietami do samego Krościenka. Gdzieniegdzie otwierają się jeszcze widoki na wspomniane wyżej pościelowe zjawisko, aż wreszcie dojeżdżam pod sam Lubań. Tam czeka mnie jeszcze mozolna wspinaczka po luźnych kamieniach na szczyt.
Wreszcie jest...
A na nim ogromna wieża widokowa z fantastycznymi widokami we wszystkich kierunkach oraz.. totalna pustka. Żywej duszy nie ma, nawet wiatr ucichł, baza namiotowa na polanie opuszczona i tylko wieżowa kamerka bzykając silniczkiem co i raz mi się przygląda. ;) Spędzam na wieży dobrą godzinę przyglądając się poszczególnym pasmom i trzaskając zdjęcia jak Japończyk.
Za Lubaniem jazda sprawia nie mniejszą przyjemność - ciągle twardo, sucho i z grubsza w dół. :) Zatrzymuję się jeszcze za Marszałkiem, skąd ponownie pięknie widać Pieniny. Zjazd z Marszałka do Krościenka to już raj dla oczu. Wprost nie da się spokojnie jechać, trzeba co chwilę stawać i podziwiać! :) Po drodze doganiam jeszcze poznanego w Cyrli wczoraj turystę, którego przekonuję, że do Krościenka to zupełnie w odwrotnym kierunku trzeba iść. ;)
Wreszcie udaje się dotrzeć do miejscowości, gdzie tradycyjnie spożywam piwko i pyszny obiad.
Przy posiłku zaś zapada decyzja: zanim zapuszczę się w Beskid Sądecki, pozwiedzam sobie ponownie (jak rok temu) piękne, bezleśne (a więc widokowe!) wzgórza Małych Pienin - tym razem w przeciwnym kierunku. Miałem też pewne porachunki ze szczytem Wysoka, który mnie w ubiegłym roku znokautował (dosłownie). Spompowanym będąc próbowałem tam wciągnąć rower (wtedy jeszcze w wersji dromader-max, czyli z namiotem na kierownicy) i poległem, a nawet się przewróciłem, po czym nastąpił wycof. Ale nie tym razem! Pasmo Lubania nie zmęczyło mnie dziś zanadto, dlatego po obiedzie wbijam się obok schroniska Orlica niebieskim szlakiem pieszym na Szafranówkę. Jest tam parę miejsc, w których wolałoby się nie mieć roweru ze sobą, ale tym razem nie robi to na mnie wrażenia. :) A na górze jak zwykle cudnie... intensywna gospodarka pasterska prowadzona niegdyś w Pieninach pozostawiła po sobie fantastyczne, rozległe i widokowe hale i grzbiety. Podjeżdżając na trawers Rabsztyna oglądam Łaźne Skały na północnym zachodzie no i Beskid Sądecki oczywiście na północy (w tym wyraźnie widoczny maszt na Przehybie). Pod Durbaszką trzeba się jeszcze przebić przez mające tam stały dyżur stado owiec, by wreszcie wdrapać się na przełęcz pod Wysoką (Wysokie Skałki). Porzucam rower między krzaki i na sam szczyt wchodzę pieszo (schody). A tam oczywiście wspaniałe widoki na słowackie pasma... Jednak tym razem nie marudzę zbyt długo, bo mi znowu zamkną szałas Bukowinki, położony na szczycie wyciągu nad Jaworkami. To wspaniałe miejsce, w którym można klapnąć na huśtawce z zasłużonym, zimnym piwkiem w dłoni, ciesząc się minionym dniem i podziwiając Beskid Sądecki. Z tym, że rok temu nie zdążyłem... Na singlach zjazdowych spod Wysokiej używam więc wszystkich mizernych umiejętności technicznych, jakie posiadam, aby utrzymać wysoką prędkość, albowiem jest 16:55, a o 17:00 zamykają szałas. Na miejsce docieram o 17:10 i metodą wstawienia w ostatniej chwili stopy w drzwi wybłaguję jeszcze piwo "ale-to-już-do-plastiku-panu-naleję-chyba-nie-myśli-pan-że-do-szkła". :)) Uffff.... siadam na ławeczce, kątem pluję i wpadam na pomysł, żeby tym razem nie gnać w dół pod wyciągiem, ale sprowadzić sobie rower pomału wąwozem Homole, podziwiając jego wykrzesane ściany i ogólnie tatrzański charakter...
Tuż przed zmrokiem docieram do mojej ulubionej miejscowości tego rejonu - Jaworek k./Szczawnicy. Mam tam sprawdzoną i tanią agroturystykę, gdzie już mnie kojarzą, bo spałem w obiekcie 3 razy. Wieczorem odwiedzam jeszcze równie sympatyczną karczmę przy jaworkowym skwerku, gdzie raczę się piwem i ruskimi pierogami. To był super dzień - zarówno pasmo Lubania jak i Małe Pieniny to rewelacyjne miejsca pod turystyczne MTB i wrócę tam jeszcze pewnie nie raz!


O poranku przed schroniskiem zaskakująco przyjemna widoczność. Ale po wjechaniu na grzbiet i zerknięciu w stronę Tatr...

No pięknie! Kołderki białych chmur przykrywają szczelnie całą Kotlinę Nowotarską. A za nimi widoczne Tatry.

Gorc z wieżą widokową. Jak tam byłem ostatni raz 15 lat temu, żadnej wieży nie było.

I jeszcze kołderki... Widok ze zboczy Runka.

I jeszcze...
A tu szersza panorama -- klik

Za niedługo będzie Lubań.

Wypych na sam szczyt nie był zbyt komfortowy. :)

Kolorowo.

Wieża na Lubaniu (widok od strony wschodniej).

Wieża na Lubaniu - zoom. :)

Jak na dotychczasową pogodę widoczność i tak niezła. Tzn. niezła dla oczu, kiepska dla smartfona.

Polana i baza namiotowa Lubań.
Panorama z wieży -- klik

Z Lubania do Krościenka wiedzie doskonała droga pod rower. Jest dużo wygodniej niż w paśmie Turbacza.

Na zjeździe z Marszałka.

Na zjeździe z Marszałka. Aż żal było zjeżdżać do Krościenka...

C.d. zjazdu. Sam miód.

Coraz niżej i niżej...

I jest Krościenko.

A w nim pora na zimne piwko...

... i pyszny, domowy obiad za 14 zł.
Przy obiedzie zdecydowałem, że zanim zapuszczę się w Beskid Sądecki, pozwiedzam sobie ponownie (jak rok temu) piękne, bezleśne (a więc widokowe!) wzgórza Małych Pienin. Miałem też pewne porachunki ze szczytem Wysoka. :)

Dunajec ze ścieżki rowerowej między Krościenkiem, a Szczawnicą.

Podjazd na Szafranówkę - górkę z wyciągami nad Szczawnicą.

PIENAP & PPN

Wyboista droga na Szafranówkę. :)

Wreszcie szczyt.

Łaźne Skały. I przepiękne, widokowe pozostałości po wypasach owiec nad Szlachtową.

Z Małych Pienin wspaniale widać pasmo Radziejowej. W tle maszt telekomunikacyjny na Przehybie.

Pod Rabsztynem.

Stado na szlaku.

Z lewej Pieniny, z prawej Gorce. Widok spod Durbaszki. Stado nadal w kadrze. :)

Zjazd spod Wysokiej.

Bukowinki - górka wyciągowa nad Jaworkami.

Na koniec dnia postanowiłem sprowadzić rower wąwozem Homole. Pięknie tam.
Kategoria Beskidy 2016 | Komentarze 4
Komentarze
LeeFuks | 19:29 środa, 19 października 2016 | linkuj
Super! Szczególnie podoba mi się fotka nr2. Kurcze jeszcze jednego Zarazku ci zazdroszczę w tym rowerowaniu. Spokoju. Ja przeważnie gdzieś się spieszę, coś gonię itd. Z twoich relacji bije spokój i radość z każdej chwili. Graty stary
jedreks | 08:10 wtorek, 11 października 2016 | linkuj
Kolejny świetny odcinek beskidzkiego serialu :-) "Przygodo, przygodo, w lesie i nad wodą, Po górach połazić i paszczę rozdziawić" :-D. Droga na Szafranówkę podnosi tętno i przyspiesza oddech od samego patrzenia, a Ty się tam z objuczonym rowerem pchasz!? :-O. Ciekaw jestem czym zaskoczysz w następnym odcinku! ;-)
Komentuj