Info

Ten blog rowerowy prowadzi Mariusz vel zarazek z podwarszawskich Marek/Nadmy.
Więcej o mnie. Bikestatsowa tablica.


baton rowerowy bikestats.pl
Poprzednie lata


2023
2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
Mapa wycieczek po górach:





Wypady kilkudniowe

rok 2023
Piwniczna - Beskid Sądecki i Pieniny
(184 km)



Podlasie: Suwałki - Mikaszówka
(306 km)


rok 2022
Beskidy: Rzeszów - Sucha Beskidzka
(500 km)

Kampinos, Płock, Sierpc, Górzno
(375 km)

Górzno
(578 km)

Podlasie
(240 km)

Kurpie, Mazury, Suwalszczyzna
(450 km)


rok 2021
Beskid Sądecki, Góry Lubowelskie, Pieniny
(293 km)

Podkarpacie
(258 km)


rok 2020
Beskidy: Przemyśl - Piwniczna (354 km)

Podlasie: Supraśl - Krynki - Czeremcha
(240 km)

Bieszczady
(108 km)


rok 2019
Beskid Śląski, Żywiecki i Mały
(297 km)

Beskidy: Przemyśl - Piwniczna
(404 km)

Wybrzeże: Świnoujście - Hel
(470 km)


rok 2018
Beskidy: Jasło - Bielsko
(510 km)


rok 2017
Beskid Sądecki i Małe Pieniny
(168 km)

Beskid Śląski, Żywiecki, Sądecki oraz Gorce
(350 km)

Kaszuby i Bałtyk
(111 km)

Bieszczady i Beskid Niski
(190 km)


rok 2016
Beskidy
(467 km)

Górzno II
(238 km)

Górzno I
(308 km)

Roztocze Południowe
(197 km)


rok 2015
Karpaty
(585 km)

Kaszuby
(193 km)


rok 2014
Bieszczady i Beskid Niski
(420 km)

Górzno k/Brodnicy
(205 km)

Góry Świętokrzyskie
(77 km)

Suwalszczyzna
(158 km)


rok 2013
Roztocze Bis
(130 km)

Roztocze
(304 km)

Suwalszczyzna
(373 km)

Pogórze Strzyżowskie i Przemyskie
(240 km)

Jura
(180 km)


rok 2012
Kurpie, Mazury, Suwałki
(405 km)

Suwalszczyzna
(280 km)

Roztocze
(240 km)
Szastarka - Werchrata

Podlasie
(159 km)
Drohiczyn - Nurzec


rok 2011
Roztocze
(226 km)
Lublin - Józefów Rozt.


rok 2008
Polska Egzotyczna II
(444 km)
Terespol - Suwalszczyzna


rok 2007
Polska Egzotyczna I
(370 km)
Terespol - Roztocze



Wycieczki jednodniowe
Wycieczki jednodniowe
rok 2016
 
Na rowerze 113 km: Wyszków i Serock



rok 2015
 
Na rowerze 113 km: Kazimierski Park Krajobrazowy
Na rowerze 130 km: Liwiec i Siedlce
Na rowerze 101 km: Kampinos


rok 2014
 
Na rowerze 101 km: Wyszków - Brok - Małkinia
Na rowerze 86 km: Urle - Sadowne Węgrowskie
Na rowerze 78 km: Urle - Konwalicha - Kobyłka
 
rok 2013
 
Na rowerze 107 km: Puszcza Kamieniecka
Na rowerze 83 km: Mazowiecki Park Krajobrazowy
Na rowerze 120 km: Wyszków, Kamieńczyk, Urle
Na rowerze 92 km: Kuligów, Niegów, Kraszew
 
rok 2012

Na rowerze 105 km: Kurpie: wzdłuż Narwi i Pisy
Na rowerze 110 km: Bug: Arciechów - Wyszków
Na rowerze 77 km: Wioski pod Tłuszczem
Na rowerze 93 km: Topór w Puszczy Kamienieckiej
Na rowerze 52 km: Pogórze Wielickie
Na rowerze 43 km: Kraków - Tyniec
Na rowerze 40 km: Kręcący z burzami
Na rowerze 63 km: Nad Bug
Na rowerze 55 km: Wołomin - Kanał - Zalew
Na rowerze 50 km: Lasy Legionowskie i Białołęka
Na rowerze 110 km: Wyszków i Brok nad Bugiem
Na rowerze 69 km: Pod Goździówkę
Na rowerze 71 km: Wokół Radzymina
Na rowerze 55 km: Kuligów nad Bugiem
Na rowerze 22 km: Rowerem po jeziorku
Na piechotę 15 km: Kampinos
Na rowerze 39 km**: Heavy frost biking ;)
Na rowerze 94 km**: Styczeń Bike Attack ;)

rok 2011

Na rowerze 43 km: Peregrynacja lokalna #6
Na rowerze 71 km: Wzdłuż Osownicy
Na rowerze 65 km: Pulwy i Puszcza Biała
Na rowerze 70 km: Topór - Chrzęsne
Na rowerze 86 km: Cegłów - Nadma
Na rowerze 92 km: Mrozy - Łochów
Na rowerze 226 km: Z Lublina na Roztocze
Na rowerze 98 km: Kawa w Łochowie

OKOLICE KOSZALINA:
Na rowerze 42+35 km: Jamno i Arboretum
Na rowerze 82 km: Gotyckie kościoły

Na rowerze 82 km: Treblinka - Liwiec - Urle
Na rowerze 112 km: Z Ostrołęki do Tłuszcza
Na rowerze 64 km: Z Rząśnika na Pulwy
Na rowerze 72 km: Szewnica - Bug - Zegrze
Na biegówkach Koniec zimy 2010/2011

ROZTOCZE:
Na biegówkach 16 km: do Florianki (Roztocze)
Pieszo 35 km: do Górecka (Roztocze)
Na biegówkach 20 km: do Lipowca (Roztocze)

1726 km - TOTAL*
rok 2010

październik 2010: Jesienny Zalew Zegrzyński 48 km: Jesienny Zalew Zegrz.

OKOLICE KOSZALINA:
czerwiec 2010 24 km: Iwięcino
lipiec 2010 85 km: Wokół jeziora Jamno
czerwiec 2010 74 km: Wokół jeziora Bukowo
czerwiec/lipiec 2010 Mapka zbiorcza (Koszalin)

maj 2010: Lasy Miedzyńskie - Stara Wieś - Liw 118 km: Lasy Miedzyńskie
kwiecień 2010: Dzięciołek - Liwiec - Bug - Rządza 87 km: Puszcza Kamieniecka
styczeń 2010: Wydmy Nadmy Wydmy Nadmy
styczeń 2010: Baza rakiet na biegówkach Baza rakiet

703 km - TOTAL*
rok 2009

pazdziernik 2009: Autem dookoła Polski Dookoła Polski
wrzesień 2009: Topór - Czaplowizna - Kamieńczyk - Barchów 52 km: Czaplowizna
wrzesień 2009: Dalekie - Brańszczyk - Brok - Małkinia 70 km: Dalekie-Tartak
wrzesień 2009: Nieporęt - Kobiałka - Zielonka 45 km: Kobiałka
sierpień 2009: Zambski - Bartodzieje 47 km: Zambski
sierpień 2009: Małkinia - Łochów 67 km: Wilczogęby
sierpień 2009: Urle - Zalew 83 km: Z Urli nad Zalew
lipiec 2009: Wisła i Narew 67 km: Wisła i Narew
czerwiec 2009 58 km: Kamieńczyk
lipiec 2009 61 km: Urle n/Liwcem
czerwiec 2009 111 km: Siedlce
biegówki luty 2009 Śnieg po kostki
biegówki styczeń 2009 Na nartach po okolicy

948 km - TOTAL*
rok 2008

październik 2008 Pożegnanie jesieni
lipiec 2008 Okolice Nadmy II
czerwiec 2008 Okolice Nadmy
kwiecień/maj 2008 Nad Wkrę (108 km)
9 marca 2008 Wesoła Ponurzyca
17 lutego 2008 Podryg zimy nad Wisłą
3 lutego 2008 Sroga zima!
12/13 stycznia 2008 Styczeń Plecień (57 km)

1224 km - TOTAL
rok 2007
22 km - Spacer wyborczy
55 km - Tropem jesieni
31 km - Leśne przejażdżki
40 km - Puszcza Słupecka
57 km - Poligon w Zielonce
82 km - Łąki Radzymińskie
90 km - Wycieczka wałowa

1413 km - TOTAL
rok 2006
32 km - Sylwester w siodle
41 km - Na grzyby
133 km - Czersk
151 km - Treblinka
60 km - Warszawa
71 km - wokół Zalewu
80 km - Tłuszcz
45 km - Kampinoski PN
118 km - Nowe Miasto
31 km - Jez. Zegrzyńskie

1227 km - TOTAL


rok 2005
40 km - rezerwat "Łęgi"
101 km - Mińsk Maz.
58 km - Legionowo
91 km - Wyszków
55 km - Ossów
60 km - Warszawa
50 km - Kuligów
166 km - Wyszogród
88 km - Otwock
40 km - Kanał Żerański

749 km - TOTAL

rok 2004
150 km - Węgrów
101 km - Stanisławów
115 km - Modlin
90 km - Urle (Liwiec)
55 km - Załubice

511 km - TOTAL

* - wszystkie TOTALE dotyczą dystansu przejechanego na rowerze

** - dystans skumulowany kilku wycieczek
Archiwum wpisów na blogu
A przed Bikestatsem było tak...
Tatry, moja druga pasja...
Obserwowane blogi






stat4u
Wpisy archiwalne w kategorii

Bałtyk 2019

Dystans całkowity:472.37 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:78.73 km
Więcej statystyk
Dystans:
10.09 km

6. Na Helu

Wtorek, 11 czerwca 2019 · dodano: 18.06.2019 | Komentarze 0



Poranek znowu pogodny, a dzień zapowiada się bardzo upalnie. Szynobus do Gdyni mam dopiero po 11-tej, dlatego niespiesznie suszę i zwijam biwak, spożywam śniadanie a następnie zalewam sobie kawę. Po spakowaniu objeżdżam helską promenadę, której nie dane mi było zobaczyć w trakcie poprzedniej wizyty. Leżę sobie na plaży około pół godziny, a potem powolnym tempem dojeżdżam na stację, gdzie czeka już szynobus. Po 11-tej żar leje się z nieba. Niestety ta część szynobusu, gdzie są wieszaki na rower ma uszkodzoną klimatyzację. W Juracie i Jastarni dobija rowerzystów i ludzi. Kierowniczka toczy jakieś boje, bo rowerów jest z 10, a miejsc na nie formalnie tylko 6. W Gdynii historia z klimą się powtarza. Wagon bezprzedziałowy z wieszakami na rowery nie posiada klimatyzacji, a otwarcie tych małych, czołgowych okienek niewiele daje. A zatem powrót z Helu jest iście... piekielny. ;) Za to ostatnie 15 minut podróży, które tym razem spędziłem w Kolejach Mazowieckich to przyjemna, wręcz błoga klimatyzacja... :)

>> Mapa przejazdu <<
>> Galeria zdjęć <<
>> Relacja chronologicznie <<

Epilog.

Cała wycieczka bardzo mi się podobała, mimo wcześniejszych obaw, że może być nieco monotonnie dla osoby preferującej raczej górskie szlaki. Nic z tych rzeczy! Wystarczy zjechać z R10, poszukać szlaków pieszych i już robi się ciekawie. Szczególnie mile wspominam lasy obok Świnoujścia, Woliński Park Narodowy z pięknie położoną Wisełką i "górskim" szlakiem czerwonym w jego wschodnich rubieżach. Fajnie było pozwiedzać znane mi okolice Łazów i znowu przeprawić się mierzeją oddzielającą oddzielającą jezioro Bukowo od morza. Zaskoczenie wyjazdu to również czerwony szlak prowadzący po klifach na wschód od Ustki. Dalej - Słowiński Park Narodowy - doskonałe miejsce z atrakcjami typu bagna pod Klukami czy pomosty na jeziorze Łebsko. Za Łebą też ciekawie - Szlak Nadmorski Bałtycki prowadzi lasami przez Stilo aż po Białogórę i Dębki. Półwysep Helski nie jest aż tak nudny, kiedy urozmaici się go wizytami na niebieskim pieszym. Odczarowałem też trochę swoją niechęć do miejscowości Hel - poranny, niespieszny spacer wzdłuż brzegu, gdzie Zatoka przeradza się w Otwarte Morze robi wrażenie. :)





Dystans:
101.58 km

5. Osetnik - Hel

Poniedziałek, 10 czerwca 2019 · dodano: 18.06.2019 | Komentarze 0


Okolice Stilo są mi znane, bo robiłem tu wycieczki mieszkając w pobliżu Białogóry. Znowu wracam na czerwony pieszy i kontynuuję podróż jego nieco rozpiaszczoną, a potem leśną wersją przez Lubiatowo do Białogóry. Tam zaczyna nieco kropić, dlatego chowam się pod parasolki na plaży, załapując się przy okazji na kamerkę. :)

>> Mapa przejazdu <<
>> Galeria zdjęć <<
>> Relacja chronologicznie <<






Białogóry przemieszczam się do Dębek, zatrzymując się na chwilę przy ujściu Piaśnicy, wzdłuż której do II wojny przebiegała granica Polski.
W Karwi zatrzymuję się na pierogi ruskie, niedługo potem oglądam z klifów Jastrzębiej Góry spektakl jaki urządziły tego dnia chmury. Wykonuję ekspresowy tranzyt przez mało ciekawe, za to ruchliwe Władysławowo, a następnie wskakuję na niebieski pieszy, który ciągnie się półwyspem aż do Helu. Wracam z niego na nieco nudną ścieżkę rowerową przed Chałupami, by chwilę potem zajrzeć do portu w Kuźnicy.


Nad Zatoką Pucką wyraźnie rozkręca się jakaś odległa burza. Zaglądam jeszcze do portu w Juracie i po niedługim czasie melduję się w kropiącym deszczu na Helu. Tam chwilę mi się schodzi aby znaleźć camping, a padający coraz mocniej deszcz nie ułatwia sprawy. Wreszcie jest - Helkamp. Nieco zaskakuje mnie sporą ilością namiotów jak na przedsezon. Większość to motocykliści. Namiot rozbijam w deszczu, ale jest mi wszystko jedno. Wracam się już bez bagażu po zakupy spożywcze, a kiedy rozpakowuję je koło namiotu, rozpętuje się konkretna burza i ulewa. Zapinam rower do drzewa i już wewnątrz namiotu pichcę sobie fasolkę po bretońsku na kolację oraz wypijam gratulacyjne piwko. To koniec wycieczki. A pioruny walą jeszcze długo w noc z niesłabnącym, intensywnym deszczem.







Dystans:
83.90 km

4. Rowy - Osetnik

Niedziela, 9 czerwca 2019 · dodano: 18.06.2019 | Komentarze 2



Dziś mam zamiar pobuszować w Słowińskim Parku Narodowym ze słynnymi klukieńskimi bagnami włącznie. Dzień zapowiada się upalnie. Najpierw za Rowami przyjemnie zacienione lasy, potem trochę rozległych łączysk między Smołdzinem a Łokciowym i wreszcie Kluki. Z Kluk sympatyczną i bezproblemową drogą po mostkach przedostaję się do miejsca gdzie żółty szlak pieszy skręca na wschód. Niektóre mostki wydają się zbędne, ale po dużych deszczach mogą okazać się bezcenne! Żółty do Izbicy koszmarnie zakrzaczony, a ja wyciągałem już raz na tym wyjeździe kleszcza, dlatego odpuszczam go. Kontynuuję jazdę do Skórzyna i tuż przed nim skręcam w betonową drogę na Zgierz i Rzuski Las, skąd na północ bezproblemowo do Izbicy i Gaci.

W tej ostatniej odwiedzam pomost przy ujściu rzeki Łeba do Jeziora Łebsko, skąd roztaczają się przepiękne widoki na to własnie jezioro i widoczne w oddali słynne wydmy. W tym momencie dostaję bardzo przykre wiadomości z domu, co radykalnie podcina mi skrzydła i zmienia percepcję dalszej części wycieczki. Jadę jednak dalej - najpierw do Łeby, gdzie mam zaplanowane pogaduchy ze znajomą, rodowitą Łebianką. :) Nie widzieliśmy się od niemal 20 lat, a zatem jest o czym gadać, choć dominują smutne tematy. W Łebie zjadam najgorszą rybę świata, następnie przedostaję się Mierzeją Sarbską do Stilo, zwanego też Osetnikiem. Jest tam sympatyczne pole namiotowe, gdzie zamierzam kimnąć, nie mam jednak żadnego jedzenia, ani picia na wieczór. Zrzucam więc bagaże i pędzę na wysokich obrotach do Sasina, gdzie jest szansa na jeszcze czynny sklep. I faktycznie wpadam tam tuż przed zamknięciem, dzięki czemu wieczór będzie syty, a pragnienie ukojone.

Po powrocie rozbijam namiot atakowany przez tysiące wściekłych muszek/meszek i jadę obejrzeć kolejny, efektowny zachód słońca na zupełnie opustoszałej i jednej z najszerszych jakie widziałem plaży obok Stilo. Po powrocie zaskakuje mnie nieco prysznic. Tym razem nie ma problemu z gorącą wodą, ale jest ona płatna monetami wrzucanymi do automatu - zupełnie jakbym mył auto na myjni bezdotykowej. ;)


>> Mapa przejazdu <<
>> Galeria zdjęć <<
>> Relacja chronologicznie <





Dystans:
101.12 km

3. Łazy - Rowy

Sobota, 8 czerwca 2019 · dodano: 18.06.2019 | Komentarze 0



Rano morze jest gładkie jak tafla jeziora. Przygrzewa słoneczko, a ja pichcę niespiesznie śniadanie. Dziś w menu to co zwykle czyli bogate energetycznie musli, w które wyposażyła mnie na wyjazd niezawodna małżonka. :) Do musli wkrojony świeży banan, a potem jeszcze na deser poranna kawa. Jest tak przyjemnie i leniwie, że ciężko tę sielankę przerywać... Po zebraniu biwaku spaceruję sobie chwilę po plaży i próbuję dostać się do wiodącej szczytem wydmy drogi, która miałem okazję wygodnie dotrzeć do Dąbkowic 9 lat temu. Pierwsza niespodzianka - wejście na drogę ogrodzone prowizoryczną siatą przez Urząd Morski z jakimiś dziwnymi napisami, których jednakowoż zbyt wnikliwie nie czytałem. Chyba coś o zakazach tam było... ;) Dalszy rekonesans na górze doprowadza do smutnego wniosku - droga została skutecznie zlikwidowana przez pracowników tegoż urzędu. Kawałek dalej w Dąbkowicach mają swoje królestwo i chyba nie chcą żeby im jacyś rowerzyści wjeżdżali na włości od tylca. Napotkany na wydmie leśnik potwierdza - w Dąbkowicach na bramie siedzi jakiś upierdliwy urzędas, który nie przepuszcza a i mandat wlepić potrafi. No trudno - wracam na plażę i spaceruję sobie jeszcze ze 2 kilometry, co nie jest trudne (grube opony). Niestety jechać się nie daje. Gdzieś na wysokości Dąbkowic przechodzę przez jakiś ośrodek wypoczynkowy na ulicę i jadę już wygodnie do Darłowa. Żałuję tylko, że namówiłem ową czwórkę na ten wariant - na ich oponach i z ich obciążeniem mogą tu mieć sporą męczarnię. Proszę leśnika, żeby ich zawrócił jeśli spotka, nic więcej zrobić nie mogę. Być może ktoś z tej kompanii kiedyś tu zajrzy i się dowiemy jak było. A ja ewentualnie zbiorę cięgi. Tak czy inaczej to już kolejne potwierdzenie tezy "do not try to follow Zarazek" :)

>> Mapa przejazdu <<
>> Galeria zdjęć <<
>> Relacja chronologicznie <<

W Darłówku zaglądam do portu a potem przemieszczam się okropnie gładkimi ścieżkami rowerowymi do Jarosławca. Piękna poranna pogoda zamienia się w pochmurną, ale nadal jedzie się przyjemnie. Okrążając jezioro Wicko od południa napotykam sympatyczne miejscowości: Jezierzany, Łącko i Królewo - oddalone od zgiełku nadmorskich kurortów, spokojne i ciche. Następnie okolice Złakowa, które śmiało można nazwać krainą turbin wiatrowych. W Ustce spożywam obiad. Kiedyś tu bywałem - nie było wówczas mostku łączącego zachodnie i wschodnie plaże. Kręcę się trochę po miasteczku, szukając bez powodzenia jakiegoś spożywczaka.


W końcu wbijam się na Szlak Nadmorski Bałtycki, czyli czerwony pieszy, który za Ustką totalnie mnie zaskakuje i urzeka. Prowadzi po wysokich klifach, meandruje między drzewami, spada stromo w dół, to znów mozolnie pnie się pod górę, by czasem niemal dotknąć krawędzi "przepaści". Świetna sprawa, choć jak doniósł mi team jadący parę dni po mnie- nie dla podróżników z sakwami. :) Docieram tym szlakiem aż do Rowów, gdzie postanawiam zrobić biwak na kolejnym, pustym polu namiotowym.



Długo szukam jakiegoś "opiekuna" pola, w końcu się udaje. Potem jadę powylegiwać się na plaży w wieczornym słońcu, a następnie obejrzeć jego zachód - jeden z piękniejszych w czasie wyjazdu. Siedzę tam dosyć długo, a zimny wiatr coraz bardziej przenika. Można więc sobie wyobrazić jaki szok przeżyłem, kiedy stojąc pod prysznicem zdałem sobie sprawę, że z jakiegoś powodu nie ma gorącej, ani nawet ciepłej wody. Lodowata woda na zziębnięte ciało. ;)





Dystans:
92.20 km

2. Pogorzelica - Łazy

Piątek, 7 czerwca 2019 · dodano: 18.06.2019 | Komentarze 0



W Pogorzelicy o poranku trochę zamulam, bo muszę podsuszyć namiot. Ruszam jakoś po dziesiątej. 36 Dywizjon Rakietowy Obrony Powietrznej można szczęśliwie objechać od strony morza udostępnioną betonówką. Na tej drodze mijam czwórkę sakwiarzy, podążających podobną trasą. Trochę jedziemy wspólnie i gadamy o rowerowych sprawach, ale wkrótce ich żegnam i gnam dalej. Nie mam aż tyle czasu co oni.  Zaglądam do portu w Mrzeżynie, a potem przysiadam na lodach w Dźwirzynie. Tam dostaję smsem prośbę, abym się pokazał w kamerce, a więc wracam się kawałek na plażę przy porcie. Po drodze mijam wspomnianą czwórkę, zadziwioną że jadę w przeciwnym kierunku. Nie było jednak jak się wytłumaczyć, bo gadałem przez telefon.

>> Mapa przejazdu <<
>> Galeria zdjęć <<
>> Relacja chronologicznie <<

Od Dźwirzyna zaczynają się wściekle gładkie i bardzo irytujące ścieżki rowerowe, które bezlitośnie nękają biednego podróżnika aż do Kołobrzegu i dalej do Ustronia. W Kołobrzegu zjadam bardzo smaczną i równie drogą rybkę na plaży. Ustronie awansuje zaś do najbrzydszej miejscowości nad morzem z topornymi apartamentowcami wybudowanymi wprost na plaży, tak że ciężko się przecisnąć. Koszmar urbanistyczny. Wypijam Bosmana i uciekam czym prędzej.

Na skrzyżowaniu dróg z Gąsek, Sarbinowa i Kiszkowa schodzę wąwozem na podejrzanie dziką i piękną plażę, gdzie po kwadransie wylegiwania się podchodzi do mnie staruszek wędrujący plażą "dokądś tam". Gaworzy i gaworzy różne historie, a potem idzie dalej. A ja się zbieram do dalszej drogi. W Sarbinowie słyszę nagle głośny krzyk, oglądam się i widzę kawkującą czwórkę znajomych sakwiarzy. To już trzecie nasze spotkanie. Zawracam i w trakcie rozmowy zachęcam ich do spróbowania ominięcia Jeziora Bukowo mierzeją, zamiast dookoła (czego później żałuję).


Mielno i Łazy to pierwsze na trasie, znane mi dobrze z nadmorskich pobytów miejscowości, tym bardziej ciekawy jestem co tam się zmieniło. Zaglądam tu i tam, robię większe zakupy na wieczór i wyjeżdżam z Łazów lasem dokąd się da, a potem robię niespełna kilometrowy spacer po ciepłej i słonecznej plaży. Na dziś planuję nocleg na łonie natury.

Podgrzewam kolację oglądając zachód słońca, a potem długo jeszcze wsłuchuję się w szum fal. Jest dobrze. ;)





Dystans:
83.48 km

1. Świnoujście - Pogorzelica

Czwartek, 6 czerwca 2019 · dodano: 18.06.2019 | Komentarze 6

Od dawna chodziło mi po głowie żeby przejechać się dla odmiany kawałek wzdłuż Bałtyku, zamiast znowu się mordować się po górach. ;) Przy okazji mógłbym przetestować trochę sprzętu biwakowego. Raczej nie myślałem o łyknięciu całości wybrzeża, jednak z rozkładów jazdy wyszło mi, że najlepiej pojechać nocnym TLK do Świnoujścia.

Nie trzymałem się rowerowego szlaku R10, choć i tak często był on najwygodniejszą opcją. Wybierałem raczej szlaki piesze, zwłaszcza czerwony “szlak nadmorski” albo leśne przecinki. A czasem plażę. Gdyby ktoś podróżujący na cienkich oponach i z dużymi sakwami po bokach chciał skorzystać z mojego “gps tracka”, zalecam ostrożność i daleko posuniętą nieufność. ;) Z pewnością potwierdzi to podążająca kilka dni później podobną trasą znajoma osoba, której podsuwałem pewne brawurowe pomysły i teraz muszę się ukrywać. Prawda Marzena? ;)

>>  Mapa przejazdu <<
>>  Galeria zdjęć <<
>>  Relacja chronologicznie <<

A zatem odprowadzony na dworzec przez Jędrka (dzięki!) zapakowałem się po 22:00 w TLK Uznam. Rower na haczyk, ja klap na siedzenie i jazda. Próbowałem trochę oglądać seriale, trochę posypiać jednak około 2:00 w nocy w Gnieźnie i Poznaniu wsiadła grupka 5 rowerzystów planujących podobną trasę, a ich podniecone głosy nie dały już pospać do rana. W Świnoujściu spokojny i pogodny poranek. Kawka, pogapienie się na odpływający prom i w drogę. Odpuściłem sobie obowiązkowy punkt tego typu wypraw, czyli słitfocię ze słupkiem granicznym DE/PL i ruszyłem od razu na wschód.

W lasach za Świnoujściem znajduje się dostrzegalnia ppoż, którą udostępniono dla turystów. Dawniej pełniła funkcje wieży dowodzenia Baterii Goeben. Fajne widoczki. W ogóle w niektórych miejscach wybrzeża mnóstwo jest starych obiektów militarnych, jak choćby okolice Ustki, czy Hel. Niestety już na samym początku wycieczki nastąpiła awaria roweru. Nagle poczułem, że nie mam tylnego hamulca. Zupełnie jakby ktoś posmarował tarczę hamulcową masłem. Oględziny wykazały, że odkręcił się adapter centerlock. Muszę go używać od kiedy zmieniłem piastę z dobrej 6-śrubowej na centerlock właśnie. Dokręciłem adapter na tyle na ile się dało ręką i ruszyłem dalej, licząc że gdzieś pewnie napotkam sklep rowerowy.

Wyłoniłem się z lasów w Międzyzdrojach, gdzie pogadałem przy piwku na plaży z motocyklistą-podróżnikiem. Okazało się, że łączy nas wiele… ;) Tam też namierzyłem sklep/serwis rowerowy i choć nie było pana serwisanta, ekspedientka pożyczyła mi odpowiednie narzędzia, abym mógł sobie ponownie skręcić system. Ufff można jechać dalej...

Za Międzyzdrojami zaczyna się piękny Woliński Park Narodowy. Daje odpocząć od upału, a jednocześnie jest przyjemnym, świetlistym lasem. Wschodni skrawek parku pozwala również nacieszyć się fajnymi singlami wiodącymi po leśnych pagórach (czerwony i czarny szlak pieszy). Sama wioska Wisełka położona w tym rejonie przypomina trochę przysiółek na którymś z pogórzy, w dodatku wyposażony w jezioro o tej samej nazwie.. :) Opuszczając WPN spotykam dwóch Niemców - sakwiarzy przemierzających wybrzeże w przeciwnym kierunku i odbywamy krótką pogawędkę. Kolejny punkt tego jedynego tak upalnego dnia to wylegiwanie się na morskiej plaży w pobliżu jeziora Martwa Dziwna. Tam miała również miejsce pierwsza i ostatnia kąpiel tego wyjazdu w zimnym o tej porze roku Bałtyku. A była ona niezbędna bo upał i zarwana noc przełożyły się na postępującą senność… ;)


W Trzęsaczu zaglądam na brzeg zerknąć na ruiny słynnego kościoła, co to go morze zabrało. Bardziej jednak od ruin zaciekawił mnie pędzący od zachodu front burzowy. W Rewalu i Niechorzu jest już tuż tuż, a dopada mnie w Pogorzelicy, w trakcie poszukiwań jakiegoś miłego lasku na dziki biwak. ;) Wichura, deszcz i grzmoty przekonują mnie aby cofnąć się na mijane na końcu Pogorzelicy puste pole namiotowe. Rozbijam się w rozkręcającym się deszczu, a kolację podgrzewam sobie już wewnątrz namiotu, bo solidnie leje. Korzystając z okazji kempingowych udogodnień dokonuję przeglądu człowieka przed lustrem i namierzam kleszcza nr 1, którego sprawnie wyrywam zakupionym niedawno lassem. Gdybym nocował na dziko, raczej bym go nie wypatrzył (dół pleców).